wtorek, 25 lutego 2020

Wietnam skradł moje serce...

Minęły trzy tygodnie mojego pobytu tutaj. Nie jestem niczym rozczarowana, ani niczym niemiłe zaskoczona. Może to wydawać się dziwne, ale Wietnam przypomina mi Polskę, jaką pamiętam z dzieciństwa. W latach 60. drzwi od mieszkań były otwarte, zamykano tylko na noc. Tutaj jest tak nadal. Nie mogę się napatrzeć na otwarte na oścież drzwi od domów. Przechodząc widzisz gospodarzy, którzy cię przyjaźnie pozdrawiają. Balkony i tarasy obstawione doniczkowymi roślinami. Znajome petunie, chryzantemy oraz dorodne ko
Krotony. Zapada zmrok i nadchodzi, jak Garry zabawnie nazwał " Water time"- rytuał podlewania kwiatów. Na rynku nam już "swoją panią", podobnie jak w Polsce. Na początku miałam trudność z rozpoznawaniem twarzy, ale teraz daję radę. Chyba nigdy w życiu się tyle nie uśmiechałam, co tutaj. Codziennie pada deszcz, nocą lub wczesnym rankiem. Powietrze potem cudownie pachnie. Gdyby można zabrać ten zapach...
Rozmawiałam z Polakiem, który mieszka na naszej posesji. Jest tutaj od dwóch lat, zakochał się w Hoi An. Doskonale go rozumiem... Nie ma Rossmana, ani wogóle drogerii!! Jakoś daję radę. Z aptekami też jest problem. Po pewnym czasie okazuje się, że można bez tego żyć. Byliśmy w sklepie z artykułami plastycznymi i ... przed wejściem należało zdjąć buty! Do tego również się przyzwyczajam. Jeżeli widzisz ustawione buty przed jakimkolwiek budynkiem, to znaczy, że trzeba wejść boso. To samo było w klinice stomatologicznej. Tutaj do mieszkań wchodzi się boso...
Za dwa tygodnie będziemy w Indonezji...Wietnam, to był bardzo dobry pomysł na początek mojej podróży. Łagodny klimat, łagodna kuchnia, życzliwi ludzie. Powoli się przystosowuję. Jest to łatwe, kiedy spotykasz się z przyjaźnie nastawionymi ludźmi.
Wietnam skradł moje serce....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz