Po całodniowej podróży samolotem, samochodem i statkiem przybyliśmy na wyspę Samosir, położoną na środku jeziora Toba. Widok odebrał mi mowę. Ogromne jezioro z ciepłą i czystą wodą, otoczone że wszystkich stron górami, porośniętymi obfitą roślinnością. Na wprost naszego tarasu, okryty lekką mgłą majaczy majestatyczny wulkan, który teraz grzecznie śpi. To on jest odpowiedzialny za największą katastrofę klimatyczną w historii naszej planety. Niech więc lepiej śpi... W zachodzącym słońcu zachłannie pożeram wzrokiem wszystko dookoła, jakbym jutro miała tego nie zobaczyć... Zapada zmrok. Jest tutaj wyjątkowo spokojnie, co po tętniącym życiem Hoi An jest miłą odmianą. Przed nami trzy tygodnie pobytu w raju.. Wspaniale jedzenie, pyszny chleb i wreszcie ziemniaki, co po sześciu tygodniach jedzenia ryżu i makaronu nastraja mnie optymistycznie:) Małym statkiem płyniemy do uroczego miasta Parapat, pełnego owoców i wielokulturowych restauracji. Jezioro dzielę z dużym waranem, którego początkowo wzięłam za psa. Trochę mnie to zszokowało, ale cóż... jestem na Sumatrze:) Do wszystkiego można się przyzwyczaić:) . Tutaj 17. chłopcy uważają się za mężczyzn, ale też ciężko pracują. Wzbudzili mój podziw i szacunek. Dzisiaj z jednym z nich jechałam motorem. Nie powiem, trochę się śmiał że mnie, ale nawet starałam się nie okazywać strachu, tylko zapewne mi nie wyszło:). Teren jest górzysty więc można sobie wyobrazić, co przeżywałam na zakrętach bez kasku:).
Przed nami interesującą wycieczka po wyspie, na której są piękne wodospady.
Jeżeli jest raj na ziemi, to chyba właśnie tutaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz