Nic nie planuję jeśli chodzi o potrawy, bo jak kupiłam kiszoną kapustę i ugotowałam, to rodzina Garrego prawie zemdlała, podobne odczucia wywołują dania z wieprzowiny. Karp, no wiadomo, to szczur, więc i tak nigdzie nie kupię. Cóż, zostaje mi tylko się przyglądać, co przyrządzi córka Garrego. Dostaliśmy zadanie, żeby zamówić dwa kilogramy krewetek... dla mnie to gorzej niż dla nich karp. Przed świętami przypadają moje urodziny, no też się nie napracowałam, bo pojechaliśmy do drugiego miasteczka, kupić rybę z frytkami, to jest niezawodne i o dziwo wszystkim smakuje. Oczywiście jak to ja, kupiłam tak jak na polskie warunki i o 50 procent za dużo, to co na zdjęciu, to zostało po uczcie.
20 grudnia, czyli w moje urodziny był naprawdę piękny, słoneczny dzień, co nie zdarza się tutaj często. Pomyślałam po cichu dwa życzenia, bardzo ważne życzenia...może się spełnią. Wstałam z łóżka i rzuciłam okiem w okno, a tam czekał na mnie taki widok.
No normalnie macha do mnie łapką papuga i to zupełnie na trzeźwo, znaczy się ja trzeźwa, co do papugi, to nie wiem. Garry zawiózł nas do Tylden, wsi nieopodal Woodend.
Jest tam wyjątkowy ogród, ale taki jak z bajki.
Czekała na mnie następna niespodzianka i to taka, że się prawie rozpłynęłam.
A cóż to za wielka niespodzianka, no żeby chociaż koala.. ktoś pomyśli. No jest spora niespodzianka, bo jestem w Australii, a tutaj eliminuje się w imię wyższych celów, to co należy unicestwić. Pisałam już o karpiu, który podlega całkowitej eliminacji, a koty likwiduje się od 2015 roku, bardzo humanitarnie, tak no bardzo humanitarnie, podając zatrutą kiełbaskę z mięsa kangura. Jednak, żeby ludziom nie odebrać całkowicie przyjemności z polowania, to stan Queensland oferuje 10 dolarów australijskich jako nagrodę za przyniesienie skóry głowy dzikiego kota.
Teraz rozumiemy wszyscy, co mnie tak urzekło w widoku, tulącego się do mnie, bardzo rozmownego kota ?
Zostawmy te krawe dywagacje, teraz wróćmy do ogrodu. Więc świeci słońce, łasi się do mnie kot, a wokół piękne drzewa, rośliny i kwiaty.
Moje pierwsze święta Bożego Narodzenia z dala od Polski. Wiosną spędziłam tu Wielkanoc i bardzo się różniła od tej polskiej, okazało się również, że święta grudniowe, to zupełnie inna bajka.
Nie obchodzi się wigilii, najważniejszy jest 25 grudnia i można to nazwać dniem indyka.
Na zdjęciu zięć Garrego gotowy do krojenia.
Wczesnym rankiem, wszyscy domownicy gromadzą się w salonie wokół choinki i otwieramy prezenty. Uroczysty obiad jemy o godzinie 13. Córka Garrego przygotowała pyszne warzywa, a zięć miał za zadanie upiec indyka, którego wcześniej nafaszerowała z pewnymi emocjami wnuczka Charlie
Tymczasem w Polsce moja córka Kasia, ulepiła 100 pierogów, podobno zamroziła dla mnie, co mnie bardzo cieszy.
Natomiast, w drugi dzień świąt, sklepy otwarte, poszliśmy nawet kupić Garremu sportowe buty. I po święcie.
Spędziłam w sumie w Australii kilka miesięcy. Stałam nad brzegiem Oceanu Południowego, poczułam oddech Antarktydy , nawet w nim pływałam, woda ma kolor Bałtyku.
Najbardziej intensywny był listopad i pierwsza dekada grudnia 2023 roku. Czas spędzony na biwakowaniu był słodko gorzki, ale to głównie z przyczyny nieprzewidywalnej pogody. Można było zamarznąć w nocy i ugotować się w dzień. Zjechaliśmy około tysiąca pięćset kilometrów. Poruszaliśmy się głównie po stanie Wiktoria oraz NSW.
Powierzchnia stanu Wiktoria, to
237 tysięcy 629 km² ,a populacja, to 6.5mln .
Dla porównania:
Powierzchnia Polski
322 tysiące 575 km², a populacja to
37 milionów 698 tys.
Sam stan Wiktoria jest prawie taki jak Polska, przy nieporównywalnie mniejszej liczbie ludności.
Zjechaliśmy przez cztery lata trzy kontynenty: Europę , Azję i Australię.Cztery lata opisywałam podróże srebrnej pani, bez koloryzowania i zaklinania rzeczywistości. Co mnie najbardziej zaskoczyło? Pewnie trudno uwierzyć, ale Australia. Co szczególnie? Polityka ochrony przyrody: "Zawsze mawiamy, że dla nas ochrona przyrody polega na zabijaniu" - to jest wypowiedź jednego z koordynatorów akcji usuwania obcych gatunków. Co w takim razie się zabija? Ano to co się do Australii przywlokło.I tak mamy wojnę karpiową, wojnę kocią, wojnę końską, wojnę wielbłądzią. Osobny rozdział, to wojna z kangurami, a zwierzę to jest w herbie tego kraju...
Tak więc, zamknijmy ten temat, bo w końcu dojdziemy do jedynego, słusznego wniosku, że ostatnim, jedynym gatunkiem inwazyjnym jest człowiek. Mój jedyny, bliski kontakt z australijską fauną miał miejsce w centrum handlowym w Bendigo. Może trzeba było pocałować żabę??
Dzięki podróżom zdobyłam ogromne doświadczenie i mogę potwierdzić, że powiedzenie "Podróże kształcą" nie jest tylko sloganem . Świat po drugiej stronie lustra jest inny, nie lepszy, ani gorszy, jest po prostu inny.
Wracam do Polski . Blog znowu przygaśnie i nie wiem, kiedy odżyje.
Moja wielka miłość odeszła...Chewy, będę Ciebie długo pamiętać.
Garremu Greenwood dziękuję za cztery lata przygody.
Wszystkim czytającym dziękuję za miłe opinie, bo one mobilizowały do pisania. Nigdy, ale to przenigdy nie pomyślałam, że mogę być dla kogoś inspiracją. Nie jestem odważna i miałam wiele obaw i na koniec jeszcze jedno do pań, które pisały, że bardzo by chciały zobaczyć kawałek świata, ale się boją....to nie jest wstyd, macie prawo się bać i nikt, ale to absolutnie nikt nie ma prawa Wam zarzucać tchórzostwa i kpić z Waszych obaw, niszczyć Waszego poczucia własnej wartości, bowiem tylko głupi człowiek nie boi się niczego.
Kłaniam się nisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz