sobota, 25 listopada 2023

Życie na gigancie - część druga.

Ostatnie spojrzenie na eukaliptusowy las i opuszczamy to miejsce.
Odwiedzał nas piesek, który przepływał rzekę, żeby się rozejrzeć po drugiej stronie. Właścicielka musiała się przeprawiać kajakiem, bo nie miał ochoty sam wracać.
Jedziemy do Tocumwal, małego miasteczka też położonego na rzeką Murray, ale w stanie New South Wales. Zatrzymujemy się na dwie noce w motelu, żeby wszystkie rzeczy żywe i martwe naładowały baterie. Z żywych rzeczy oczywiście my, a w szczególności ja potrzebuję gorącego prysznica , a reszta niezbędnych gadżetów musi naładować porządnie baterie .Miła właścicielka częstuje nas czereśniami, bardzo dużymi i bardzo słodkimi. Czytałam kiedyś w jednej z książek Beaty Pawlikowskiej, że w Australii są największe czereśnie na świecie i muszę przyznać, że to jest prawda. Pani prowadząca motel pochodzi z Hongkongu i jest jednocześnie szefową i personelem. Zarządza i sprząta. Jest bardzo czysto, przytulnie i mamy wszystko, co potrzebujemy.
Miasteczko jest nastawione na turystów, jest sporo hoteli, oraz miejsc kampingowych wzdłuż rzeki. 
Wracamy ponownie do stanu Wiktoria. Znaleźliśmy bardzo ładne miejsce na kamping.Bardzo się chmurzy, więc szybko rozbijamy namiot. Przedtem muszę przygotować teren.
Szybkie schłodzenie w rzece i zaczęła się burza, ale my już szczęśliwie pod dachem.
Do najbliższego miastaYarrawonga jest około 11 kilometrów. Wybieramy się tam w poniedziałek, chyba że do tej pory wszystko zjemy i trzeba będzie jechać wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz