Dotarliśmy szczęśliwie, ale bardzo zmęczeni, jednak długie oczekiwanie na lotniskach daje się we znaki. Dzięki covidowi lecieliśmy biznes klasą, co było dużą niespodzianką, ale bardzo przyjemną. Kreta przywitała nas temperaturą powietrza 35 °C, jednak było lepiej niż przy tej samej temperaturze w Bangkoku lub Kuala Lumpur. Lotnisko w Chanii niewielkie, ale dobrze strzeżone, od razu na wejściu covidowa łapanka. Garry przeszedł na luzie, natomiast ja usłyszałam: proszę pani, proszę tędy. Jak wyobraziłam sobie, że będę miała wpychany do nosa metrowy patyk to zrobiło mi się słabo. Na szczęście, biorą tylko wymaz gardła. Jeden dzień spędziłam grzecznie na kwarantannie i do wiadomości moich znajomych, z którymi się spotkałam w Polsce: jeżeli dostąpicie wątpliwego zaszczytu koronacji, to nie ja włożyłam Wam koronę na głowę.
Cudowna Paulina Młynarska odebrała nas z lotniska, zawiozła do hotelu, a potem jeszcze na zakupy, a potem to już padłam że zmęczenia.
Dzień kwarantanny się przydał, bo przynajmniej nie było pokus na spacery i można było wspaniale wypocząć.
Miły hotel, z pięknym basenem i bardzo blisko plaży. Dziś się kąpałam, cudownie czysta woda i ciepła!!!
Nie ma problemu z kartą płatniczą, a bankomatów jest pełno, tak więc kiedy w sklepie przyjmują tylko gotówkę, bez problemu wypłacisz pieniądze. Po moich doświadczeniach z Azji i Indonezji, to miła odmiana. Krajobraz jest trochę księżycowy, monotonny, co po bujnej roślinności na Sumatrze nieco rozczarowuje, plaża bardzo kamienista, więc bez specjalnego obuwia trudno się kąpać. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, spędzimy tu trochę czasu i wszystkiego się nauczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz