Samolot był pełen, żadnych odstępów między pasażerami, jedynie stewardzi w maskach. Amsterdam przywitał nas deszczem, pomyślałam: witaj Europo. Koniec z ciepłem i słonecznymi dniami. Była 6 rano, lotnisko senne i ciche. Żadnego mierzenia temperatury, zmierzamy do punktów kontroli dokumentów. Niespodzianka! Obsługuje nas automat, wsuwam paszport, staję twarzą do kamery bez maski i okularów, klik, paszport wyjeżdża i po wszystkim. Jesteśmy w Holandii. Patrzymy na siebie z lekkim niedowierzaniem, to już po wszystkim?? Jesteśmy wolni?? Jak to możliwe? Mały hotel w centrum miasta. Senna atmosfera, ale to dobrze, kochamy spokój.
Popołudniem idziemy do miasta, jesteśmy zachwyceni. To, co widzę jest lepsze od tego, co sobie wyobrażałam. Amsterdam jest piękny. Jest maj, drzewa są zielone, kwitną kwiaty, świeci słońce. Tutaj nie nosi się masek, no i oczywiście reszta świata, to ostro krytykuje i prorokuje, że wszyscy tu umrą, właściwie, to prawda, bo na pewno wszyscy umrzemy. Atmosfera jest super, jest gwarnie, wesoło, teraz słyszę, jak ktoś gra na saksie. Wreszcie zjedliśmy zachodnie jedzenie, czyli kanapkę z Subway, która smakowała jak super obiad w wypasionej restauracji.
To była bardzo dobra decyzja z przejazdem tutaj. Jaka będzie następna, tego nie wie nikt.
Mam znowu problem ze wstawianiem zdjęć, ale będę próbować:)
Miruś pozdrawiam Was i szczerze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńDzięki, ja jak słyszę: Mira, usiądź na chwilę, to wiem, że muszę zacząć pakować walizkę, hahaha
OdpowiedzUsuń