W związku z obecną sytuacją moje obserwacje skupiają się na otaczającej mnie florze i faunie no i oczywiście na ludziach. Wczoraj był pasjonujący dzień, czyli wypad do centrum handlowego. Nigdy nie myślałam, że napiszę coś tak absurdalnego oraz, że taką frajdę sprawią nużące mnie do tej pory zakupy! Jak to mówią:"Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Garry wykorzystuje przestrzeń Fashion island do małego treningu, a mnie się nie chce, czekam cierpliwie na ławeczce, aż po kilku rundach wróci do mety, czyli do mnie. Mam więc kilka minut, dwa razy w tygodniu na obserwowanie ludzi. To działa w obie strony, bo też jestem zapewnie obserwowana ze względu na kolor skóry oraz, to że obecnie naprawdę jest niewielu białych ludzi w sklepie. Naczytałam się w internecie, że Tajowie bardzo przywiązują wagę do wyglądu i po ubiorze oceniają człowieka. Hmm...jak opisać, to co widzę żeby nikogo nie obrazić? Siedzę na ławeczce, starannie uczesana, umalowana, ładnie (mam nadzieję!!) ubrana i obserwuję... Panie przeważnie w spodniach oraz swetrach (temp.37°C) i obowiązkowo w plastikowych lub gumowych klapkach. Do tego skarpetki, nawet do "japonek". Panowie w swetrach lub kurtkach i czarnych butach, tak szpiczastych, że podziwiam zdolność chodzenia w nich. Panie również swobodnie wychodzą na ulicę w piżamach..
Siedzę więc na ławeczce, macham sobie nóżkami w złotych sandałkach i są to jedyne takie nóżki w markecie.
Pierwszy raz w życiu ladyboya spotkałam w hotelu. W Tajlandii jest to orientacja seksualna uznana jako trzecia płeć i jest to zupełnie normalne. Młody mężczyzna o charakterystycznych miękkich ruchach, ale nie to jest najważniejsze. Moją uwagę przykuła piękna torebka, po kilku dniach znowu widzę ladyboya, nie wiem czy tego samego, ale torebka jeszcze ładniejsza. Mają chłopaki dobry gust!
Wczoraj wieczorem silnie wiało. Martwiłam się, o sprawiające delikatne wrażenie ptasie gniazda, jedno na drzewie, a drugie na krzakach przy naszym lokum. Rano sprawdziłam i wszystko jest w porządku, a wyglądają jak utkane z zeschniętych źdźbeł traw. Wykorzystując nieobecność mieszkańców zrobiłam zdjęcie. Dużym zmartwieniem są dla mnie małe gekonki. Wchodzą wszędzie i chowają się w zupełnie nieodpowiednich miejscach, np. w butach, pod poduszkami na fotelach i pod talerzami w kuchni. Wszystko delikatnie podnoszę i sprawdzam, bo nie chcę zrobić im krzywdy. Niestety na początku pobytu tutaj, znalazłam małe zwłoki na podłodze i od tej pory wszystko sprawdzam bo pomimo tego, że są bardzo szybkie, to jednak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz