wtorek, 20 sierpnia 2024

Oposy, krokodyle i bardzo zabawne psy - pobyt w Malanda powoli się kończy.

Został dosłownie jeszcze tydzień i wyjeżdżamy. Kiedy w końcu Don Pedro opuścił to miejsce, wyszło słońce i zrobiło się bardzo ciepło.
W pełnym słońcu wszytko wygląda inaczej, te same miejsca odwiedzane w deszczu są zupełnie inne. My chyba też 😀
Wreszcie pojechaliśmy nad jezioro, żebym mogła popływać.
Jezioro Eacham powstało w kraterze wulkanu, nie jest zasilane żadną rzeką, a jego głębokość dochodzi do 60 metrów. Zostało zarybione i jeszcze jakiś mądry inaczej człowiek wpuścił tam krokodyla.
Cały obszar jeziora jest parkiem narodowym z przepięknym lasem deszczowym. Władze parku postanowiły nie odławiać krokodyla i teraz wszyscy pływają z tą świadomością, że on tam gdzieś jest.Ja również.
Pojechaliśmy nad jezioro 
Tinnaroo. Oczywiście weszłam do wody.
W tym jeziorze są krokodyle słodkowodne i to nie jeden. Jednak najbardziej widowiskowym miejscem jest ogromna tama. 
Tak wygląda z daleka.
A tak z bliska. Ściana śnieżnobiałej wody.
Wybraliśmy się jeszcze do miejscowości Millaa Millaa zobaczyć kolejny wodospad.
Nie ma to, jak poprosić mężczyznę o zrobienie zdjęcia na tle wodospadu....
Z trudem się gramoliłam na brzeg.
Dno bardzo kamieniste, a woda wcale nie była lodowata. Po raczej nie udanym selfie..
Miła pani zrobiła nam zdjęcie, hahaha 
Atrakcją w pobliżu naszego miasteczka jest figowiec kurtynowy.
Przez setki lat korzenie te dusiły żywiciela. Pionowe korzenie figi utworzyły kurtynę, a drzewa żywicielskie zgniły, pozostawiając wolno stojące drzewo figowe.Drzewo ma prawie 50 m wysokości, obwód pnia 39 m i szacuje się, że ma ponad 500 lat . Podwyższona kładka umożliwia oglądanie figowca ze wszystkich stron i jednocześnie chroni drzewo. Pierwszy raz w życiu trzymałam w ręce lianę.
Zawsze myślałam, że liana jest jak mocny sznur, a to raczej jest gałąź, tylko elastyczna. Garry poczuł się jak Tarzan.... stwierdził nawet, że wypadałoby się rozebrać, żeby poczuć atmosferę dżungli, na szczęście nie wprowadziliśmy zamiaru w czyn.
    Najbliższy szpital psychiatryczny jest w Cairns. Wprawdzie w przyszłym tygodniu jedziemy tam, ale niekoniecznie na ten konkretny szpitalny oddział. W domu wszystko w porządku. Psy są urocze.
To jest Rudy. Chłopak przyleciał aż Rwandy. Właściciele domu pracowali tam w ośrodku rehabilitacji goryli. No i wrócili z psem. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak on wyglądał wcześniej, pewnie obraz nędzy i rozpaczy. Teraz to uroczy, przekochany pies, trochę w typie owczarka niemieckiego. Natomiast Jojo, to szefowa. Nieco przy kości, ale nie wypada o tym mówić. Powiedzmy, że ma trochę ciałka.
Jojo zjada awokado, które łaskawie zostawiają dla niej oposy i jest teoria, że właśnie od tego awokado ma trochę tego ciałka w nadmiarze. Jojo uwielbia kocyki. Jeden jest dla Rudego, a drugi dla niej, ale to tylko teoria. Nawet jak ułożę kocyki na ubu posłaniach, to za chwilę wszystko ląduje na środku pokoju i wygląda tak:
I nie ma dyskusji. Tak mają leżeć i już.
Oposy ....to są dopiero aparaty. Nic nie jestem w stanie uratować. Nie udało mi się zdobyć chociaż jednego awokado. Aż się płakać chce. Piękne, duże, znaczy się mogę wyobrazić jakie są duże, po tym co zostaje na ziemi.
Nawet trzęsłam tym drzewem, żeby mi coś spadło i nic. A tak wyglądają banany, a raczej to co zostaje po bananach.
Można sobie wyobrazić. Chyba jedzą ze skórami, bo jakoś nigdzie resztek bananów nie znalazłam.
Jeszcze obowiązkowy przemarsz po samochodzie i wpadną ponownie z wizytą nocną porą.
Mogliby chociaż łapy o trawę wytrzeć. Startują od przedniej szyby, potem dach i zjazd po tylnej szybie. Park rozrywki dla oposów. Niech jedzą ile chcą. Ponad 80 procent populacji oposa karłowatego zginęło podczas pożaru pięć lat temu. Te urocze zwierzątka żyją w Australii, Nowej Zelandii i Papui Nowej Gwinei. Tak wyglądają, zdjęcie z netu, bo przecież musiałabym się przyczaić nocą w ogrodzie, ale i tak wątpię, czy cokolwiek by mi się udało sfotografować.
Mam nadzieję, że gatunek przetrwa, mimo tych ogromnych strat. Za tydzień będziemy już w Cairns. Ostatni przystanek przed powrotem do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz