poniedziałek, 28 marca 2022

Mira w australiskim buszu - część 1

23 marca wsiadłam na pokład samolotu Warszawa-Dubaj. Po pięciu godzinach lotu, a potem pięciu godzinach oczekiwania na lotnisku, wsiadłam do samolotu do Melbourne. Lot trwał trzynaście godzin. Po około dziewięciu miałam kryzys. Można go porównać do kryzysu, którego doświadczyłam podczas porodu starszej córki. Wtedy - czterdzieści dwa lata temu, chciałam zwyczajnie wyjść z porodówki, ale się nie dało. Wtedy miałam 25 lat, a teraz jako 67 letnia, starsza pani, miałam ochotę wyjść z samolotu, ale również się nie dało.
Kiedy minęła jedenasta godzina lotu, odzyskałam nadzieję, że przeżyje tą podróż i upływający czas stał się moim przyjacielem.
Około drugiej w nocy wyszłam z lotniska w Melbourne i utonęłam w ramionach Garrego.
Nareszcie...
Pojechaliśmy do małego miasteczka Maryborough, do domu córki Garrego, aby przygotować się do podróży vanem przez Australię.
Jeżeli można się w czymś zakochać od pierwszego wejrzenia, to mnie to właśnie spotkało.Tak ślicznych domów nie widziałam dotąd nigdzie. No i ta przestrzeń, która jest nie do ogarnięcia. Szerokie ulice, sklepy wewnątrz tak obszerne, że samochodem można jechać. Przy kasach możesz się obrócić razem z wózkiem.
Trzy dni minęły błyskawicznie i ruszyliśmy na pierwszy biwak, nad jezioro Green Lake Hill w Wiktorii.
Kempingi są bezpłatne, jest ciepła woda, toalety, kosze na śmieci. W ciągu pięciu minut, van stał się naszym domem.
Siedzę w tej chwili pod rozkładanym zadaszeniem, które chroni przed słońcem.
Niestety w jeziorze nie można się kąpać. 
Pierwsza noc w samochodzie. Bardzo zimno. Poranek również bardzo zimny. Nakładam na siebie kilka warstw odzieży i szykuję śniadanie. Nie mija godzina i muszę się rozbierać - robi się gorąco.
Jutro po śniadaniu jedziemy nad inne jezioro, w którym będę mogła popływać.

Jezioro Green Lake Hill.
Nasz dom na kółkach przez najbliższe  dwa miesiące.
To jest australijska sroka, trochę podobna, ale naprawdę pięknie śpiewa.
Wczesnym rankiem i wieczorem, kiedy robi się trochę chłodniej, z drzew wylatują stada kolorowych papug .
Niestety dotąd nie udało mi się zrobić zdjęcia, ale uwierzcie mi, są piękne.
Tak więc jutro rano ruszamy dalej, kapitan Garry ma opracowany plan podróży.
Niektóre ceny w sklepach trochę mnie zamurowały, a niektóre porównywalne do naszych. 
Kempingi bardzo popularne wśród starszego pokolenia. W zasadzie otaczają nas głównie starsi ludzie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz