Kiedy minęła jedenasta godzina lotu, odzyskałam nadzieję, że przeżyje tą podróż i upływający czas stał się moim przyjacielem.
Około drugiej w nocy wyszłam z lotniska w Melbourne i utonęłam w ramionach Garrego.
Nareszcie...
Pojechaliśmy do małego miasteczka Maryborough, do domu córki Garrego, aby przygotować się do podróży vanem przez Australię.
Jeżeli można się w czymś zakochać od pierwszego wejrzenia, to mnie to właśnie spotkało.Tak ślicznych domów nie widziałam dotąd nigdzie. No i ta przestrzeń, która jest nie do ogarnięcia. Szerokie ulice, sklepy wewnątrz tak obszerne, że samochodem można jechać. Przy kasach możesz się obrócić razem z wózkiem.
Trzy dni minęły błyskawicznie i ruszyliśmy na pierwszy biwak, nad jezioro Green Lake Hill w Wiktorii.
Kempingi są bezpłatne, jest ciepła woda, toalety, kosze na śmieci. W ciągu pięciu minut, van stał się naszym domem.
Siedzę w tej chwili pod rozkładanym zadaszeniem, które chroni przed słońcem.
Niestety w jeziorze nie można się kąpać.
Pierwsza noc w samochodzie. Bardzo zimno. Poranek również bardzo zimny. Nakładam na siebie kilka warstw odzieży i szykuję śniadanie. Nie mija godzina i muszę się rozbierać - robi się gorąco.
Jutro po śniadaniu jedziemy nad inne jezioro, w którym będę mogła popływać.
Wczesnym rankiem i wieczorem, kiedy robi się trochę chłodniej, z drzew wylatują stada kolorowych papug .
Niestety dotąd nie udało mi się zrobić zdjęcia, ale uwierzcie mi, są piękne.
Tak więc jutro rano ruszamy dalej, kapitan Garry ma opracowany plan podróży.
Niektóre ceny w sklepach trochę mnie zamurowały, a niektóre porównywalne do naszych.
Kempingi bardzo popularne wśród starszego pokolenia. W zasadzie otaczają nas głównie starsi ludzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz