poniedziałek, 1 listopada 2021

Kreta - 2021

Jak pamiętacie siedemnastego grudnia 2020 roku wróciliśmy do Polski na trochę dłużej. Spędziliśmy piękną, śnieżną i mroźną zimę w Bydgoszczy. Śniegu nie było od kilku lat, więc to była spora niespodzianka, szczególnie dla Garrego. 
Potem przyszła wiosna i moja radość z każdego pojawiacego się listka. Latem trochę pojeździliśmy po Polsce. Pogoda dopisywała i nastroje również. Cały czas sprawdzaliśmy, gdzie i kiedy zostaną otwarte granice dla turystów. Pierwsza otworzyła się Europa. Oczywiście wymagane szczepienia. No to się zaszczepiliśmy. Niepożądany odczyn poszczepienny zgłosiłam tydzień po zastrzyku. Ręka jak zaczęła boleć, to nie przestała przez cztery miesiące. Leczenie farmakologiczne nie przynosiło rezultatu. Nastrój fatalny. Nie mam pretensji do nikogo, bo sama podjęłam decyzję, a w końcu skąd mają wiedzieć, jak to leczyć. W końcu ortopeda zadecydował o rehabilitacji prądem i krioterapia. Zabiegi zakończyłam przed wylotem na Kretę. Jest dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie, ale szczepić się żadnymi dawkami więcej nie mam zamiaru. Garry do teraz dochodzi do siebie. Rewolucja wymaga ofiar, jedno dobre, że żyjemy. 
17 października wylądowaliśmy w Chanii. 
Zdumienie odebrało nam mowę. Nikt niczego nie sprawdzał. Na lotnisku w Chanii, pan w mundurze, poganiał nas żwawo do wyjścia. Mieliśmy trzymać w ręce dokument o lokalizacji i machać nim. Nikt nie skanował kodu QR. O certyfikacie szczepienia nie wspomnę. Przed wejściem na pokład samolotu sprawdzano tylko bilety. Poziom zakażeń w Grecji jest dość wysoki, ale jakoś teraz ,to nie jest problem. 
Wynajęliśmy śliczny mały domek w centrum Chanii nad brzegiem morza.
Niestety nie można było przedłużyć najmu na dłużej.
Charakterystyczna stara zabudowa z kamienia, co zapewnia chłód w upalne dni. Wewnątrz również zachowanie.stare elementy architektury, czułam się tam cudownie i żal się było wyprowadzać.
Po krótkim pobycie w tym urokliwym miejscu, nadeszła pora na przeprowadzkę do Loutraki. 
W ślicznym domu Pauliny czekały na nas zwierzaki. Koty od razu przejęły nade mną kontrolę, natomiast nowy nabytek, piesek o imieniu Malczik walczył dwa dni. Potem dołączył do reszty bandy i rządził również kotami, co podobno wcześniej się nie zdarzało.
Widok z tarasu zachwycający, nawet dla mnie:)
Otoczenie domu również , szczególnie o tej porze roku.
Wewnątrz domu atmosfera pełna miłości i spokoju
Po powrocie właścicielki znowu wróciliśmy do Chanii. Miasto jest pełne śladów przeszłości, która w dużej mierze dotyczy trudnej historii konfliktów z Turcją.Port Wenecki, Meczet Janczarów, miasta portowe mają najbardziej ekscytująca historię, to tu odbywał się morski handel i to tu staczały się pierwsze działania wojenne. 
Wynajęliśmy mieszkanie przy samej plaży, w tym Chania jest podobna do Gdyni, bowiem plaża znajduje się w centrum miasta.

Ceny w sklepach podobne jak w ubiegłym roku, nie zauważyłam znacznych podwyżek, teraz wszystko wydaje mi się prostsze, wiem czego się spodziewać. 
Przez ostatnie dziesięć dni nie było słońca, więc nie było również ciepłej wody. W mieszkaniach nie ma ogrzewania, są przyjemne chłodne latem, ale niestety również chłodne zimą. Najgorsza jest wilgoć, nie wyschnie pranie, ręczniki po myciu, klimatyzacja jest nieodzowna, żeby cokolwiek wysuszyć. Pierwsze,co oglądam w nowym miejscu, to, czy jest klima.
Mieszkania do wynajmu na sezon zimowy są do tego przygotowane. 
Planujemy tu zostać do końca roku, ale dotychczasowe doświadczenia nauczyły nas żyć tu i teraz, będzie co ma być.
Marzenia o podróży do Ubud są wciąż aktualne:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz