środa, 24 listopada 2021

Kiedy słońce jest bogiem.

Tytuł jest parafrazą powieści Zenona Kosidowskiego pod tytułem: "Kiedy słońce było bogiem", jednej z moich ulubionych, czytanej z zapartym tchem. Kocham słońce, ciepło, wtedy wszystko, ale dosłownie wszystko wydaje się piękne, nawet moje odbicie w lustrze.
Będąc tu i teraz, czyli na Krecie pod koniec roku, słońce dla mnie jest naprawdę bogiem i nie chodzi tylko o to, że mogę korzystać wówczas z plaży. Nie, nie, chociaż znając mnie, trudno jest w to uwierzyć. Słońce na niebie, to ciepła woda w kranie. Kiedy robisz pranie? Wtedy kiedy potrzebujesz, ja śledzę prognozy pogody. Jeżeli będzie słoneczko, nawet za chmurką, ale będzie, zrywam ciuchy i piorę, bo mogę wywiesić na balkonie. Wieczorem, jeżeli nie wyschnie , wstawiam do mieszkania i rano tak samo mokre wystawiam ponownie, no jeżeli nie będzie padać. Rano wyskakuję na balkon i obserwuję , co robią moi greccy sąsiedzi, jeżeli starszy pan z domu obok wywiesza na balkon, to znaczy, że wie, że będzie pogodnie. Znaczy się już wiatr wystarczy.
Wczoraj nie chciało mi się umyć włosy, no i masz głupia babo problem, bo dziś ich również nie umyjesz. Niestety mój bóg się obraził i zakrył swoje świetliste oblicze, więc ciepłej wody nie ma....
Może jakieś ofiary mam złożyć, z tego co pamiętam z powieści Zenona Kosidowskiego, to ofiary musiały być krwawe....hmmm, no jest przy mnie jedna żywa istota....
Zastanawiacie się po co do prania ciepła woda, przecież do pralki zimna leci. Taaa.. ale jeszcze musi być pralka, hahahaha.
Piorę ręcznie, bo jak dałam właścicielce rzeczy do prania z własną kapsułką, to i tak wszystko wylądowało w ogólnym praniu hotelowym i waliło chlorem...
Zmieńmy lepiej temat.
Wisienka na torcie, czyli przygotowywanie posiłków.

Magia... Jestem w Europie w XXI wieku. W mieszkaniu mam coś takiego. To skomplikowane urządzenie skonstruowałam sama. Ten cudowny Thermomix , to niech się schowa. Moje jest tanie, skuteczne, proste w obsłudze, wariant dla 60+. Mała patelenka zawiera jarzynkę, druga patelnia danie główne, raz mięsne, raz bezmięsne, a trzecia patelnia, dopasowana idealnie jest przykrywką.
Czasem moja inteligencja mnie samą zaskakuje.
Myślę, że mogłabym wziąć udział w programie :"Nagi instynkt przetrwania" i myślę, że mogłabym go wygrać...
Naczytałam się mądrości i jestem jak najbardziej ciało pozytywna, więc paradowanie z listkiem figowym na dupie nie było by dla mnie problemem. Przynajmniej nie ma problemu z praniem ciuchów....
Dobra wiadomość: dziś przyszła właścicielka i będzie coś grzebane w łazience i podobno koniec z wodą na podłodze. Chociaż, to też miało dobre strony, bo siedząc na kiblu, jednocześnie moczysz nóżki..

środa, 17 listopada 2021

Paximadia - życie twarde jak chleb.


Reasumując, to teraz spędzam w Grecji czwarty miesiąc,  trzy miesiące w ubiegłym roku i będą dwa miesiące w tym roku.
Zeszłoroczne doświadczenia mieszkania na wsi i to jeszcze podczas twardego locdawnu, nauczyły nas omijać szerokim łukiem wieś, bo pięknymi widokami się nie najesz. Dlatego tym razem, zdecydowanie Chania, czego absolutnie nie żałuję. Mieszkam przy piaszczystej plaży, w każdej chwili mogę z buta iść do sklepu, do tawerny, do centrum miasta. Mieszkam w trzykondygnacyjnym budynku z windą, ale...we windzie zmieszczą się dwie szczupłe osoby, albo jedną z walizką. To w sumie nieistotne, bo już samo to, że jest winda wprawia w zachwyt. Mieszkanie trzeba suszyć, suszyć i jeszcze raz suszyć. Należy również opatentować sposób na wiecznie zalaną wodą łazienkę. Mam na szczęście ręczniki na zmianę, obkładam basenik prysznicowy, potem mokry ręcznik do suszenia. W ten sposób korzystając z toalety nie brodzę w wodzie stojącej na podłodze. Obowiązkowo trzeba otwierać okna, a gdy jest bardzo wilgotno na zewnątrz, trzeba włączyć klimę. Mam dywaniki pod łóżkiem i tu również trzeba je co drugi dzień rozłożyć do suszenia, bo są wilgotne. Wczoraj niebo zaciągnięte chmurami, więc nie ma ciepłej wody. Do mycia garów trzeba podgrzać, bo niestety nie ma czegoś takiego, jak elektryczne przepływowe podgrzewacze wody. Mam na szczęście duży gar, do którego wlewam gorącą wodę z czajnika, dolewam zimnej i z garem udaję się pod prysznic. Wiecie, jednak to wszystko jest pryszcz, bo najważniejsze jest, że papier toaletowy wrzucamy do kibelka!!! To jest tutaj naprawdę ekstraklasa. Pani właścicielka zadbała o odpowiednie rury. To jest naprawdę czad. 
Woda pitna jest obrzydliwa. Nie da się pić, chociaż i tak jest super, bo są wyspy, gdzie wody z kranu nie można używać do niczego poza myciem i praniem. Trzeba kupować butelkowaną albo zainwestować w filtry. Na Krecie woda zdatna jest do użytku,tyle tylko, że nie jest smaczna, delikatnie mówiąc.
Byłam kilka miesięcy w Azji, jedno co mnie martwiło, to czy będzie tam chleb. No był, jaki był, to był, ale był. Najsmaczniejszy był w Tajlandii. Oczywiście opinia jest taka, że Polacy, to tylko by żarli chleb, co jest głupie i szkodliwe dla zdrowia..taaa, bo najlepsza jest trawa i ryż. Otóż w Grecji chleb, to jest coś...jest ważny, nie obywa się bez niego żaden posiłek. Nie robi się kanapek, tylko chleb dojada do potrawy, kelner stawia jeden talerz z chlebem, pysznym chlebem zaznaczam i przeważnie się go rwie. Nawet jak zamawiałam musakę do domu, to było pytanie, czy chcę chleb, no chcę, bo nie chcę być niegrzeczna i odmówić czegoś tak ważnego dla Greków, oczywiście że zjem ten chleb, ale niekoniecznie do musaki, która jest tak sycąca, że nic do towarzystwa jej nie potrzeba.
Na zdjęciu ciekawostka, to jest tak zwany chleb Praximadia. Bardzo go lubię. Jest wypiekany skomplikowaną techniką. To długa tradycja. Był przeznaczony dla marynarzy, bo nigdy się nie zestarzeje. Dodawany jest teraz do sałatek, lekko trzeba pokruszyć, można skropić oliwą, ale jeżeli sałatka jest z sosem, to sam zmięknie. Ja go również dodaję do zupy.
To prawdopodobnie był kiedyś dom.
Naliczyłam trzy takie miejsca, w których kiedyś były zabudowania.
Życie w Grecji bywa twarde jak Praximadia, ale kiedy zaświeci słońce, ponownie staje się rajem

poniedziałek, 1 listopada 2021

Kreta - 2021

Jak pamiętacie siedemnastego grudnia 2020 roku wróciliśmy do Polski na trochę dłużej. Spędziliśmy piękną, śnieżną i mroźną zimę w Bydgoszczy. Śniegu nie było od kilku lat, więc to była spora niespodzianka, szczególnie dla Garrego. 
Potem przyszła wiosna i moja radość z każdego pojawiacego się listka. Latem trochę pojeździliśmy po Polsce. Pogoda dopisywała i nastroje również. Cały czas sprawdzaliśmy, gdzie i kiedy zostaną otwarte granice dla turystów. Pierwsza otworzyła się Europa. Oczywiście wymagane szczepienia. No to się zaszczepiliśmy. Niepożądany odczyn poszczepienny zgłosiłam tydzień po zastrzyku. Ręka jak zaczęła boleć, to nie przestała przez cztery miesiące. Leczenie farmakologiczne nie przynosiło rezultatu. Nastrój fatalny. Nie mam pretensji do nikogo, bo sama podjęłam decyzję, a w końcu skąd mają wiedzieć, jak to leczyć. W końcu ortopeda zadecydował o rehabilitacji prądem i krioterapia. Zabiegi zakończyłam przed wylotem na Kretę. Jest dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie, ale szczepić się żadnymi dawkami więcej nie mam zamiaru. Garry do teraz dochodzi do siebie. Rewolucja wymaga ofiar, jedno dobre, że żyjemy. 
17 października wylądowaliśmy w Chanii. 
Zdumienie odebrało nam mowę. Nikt niczego nie sprawdzał. Na lotnisku w Chanii, pan w mundurze, poganiał nas żwawo do wyjścia. Mieliśmy trzymać w ręce dokument o lokalizacji i machać nim. Nikt nie skanował kodu QR. O certyfikacie szczepienia nie wspomnę. Przed wejściem na pokład samolotu sprawdzano tylko bilety. Poziom zakażeń w Grecji jest dość wysoki, ale jakoś teraz ,to nie jest problem. 
Wynajęliśmy śliczny mały domek w centrum Chanii nad brzegiem morza.
Niestety nie można było przedłużyć najmu na dłużej.
Charakterystyczna stara zabudowa z kamienia, co zapewnia chłód w upalne dni. Wewnątrz również zachowanie.stare elementy architektury, czułam się tam cudownie i żal się było wyprowadzać.
Po krótkim pobycie w tym urokliwym miejscu, nadeszła pora na przeprowadzkę do Loutraki. 
W ślicznym domu Pauliny czekały na nas zwierzaki. Koty od razu przejęły nade mną kontrolę, natomiast nowy nabytek, piesek o imieniu Malczik walczył dwa dni. Potem dołączył do reszty bandy i rządził również kotami, co podobno wcześniej się nie zdarzało.
Widok z tarasu zachwycający, nawet dla mnie:)
Otoczenie domu również , szczególnie o tej porze roku.
Wewnątrz domu atmosfera pełna miłości i spokoju
Po powrocie właścicielki znowu wróciliśmy do Chanii. Miasto jest pełne śladów przeszłości, która w dużej mierze dotyczy trudnej historii konfliktów z Turcją.Port Wenecki, Meczet Janczarów, miasta portowe mają najbardziej ekscytująca historię, to tu odbywał się morski handel i to tu staczały się pierwsze działania wojenne. 
Wynajęliśmy mieszkanie przy samej plaży, w tym Chania jest podobna do Gdyni, bowiem plaża znajduje się w centrum miasta.

Ceny w sklepach podobne jak w ubiegłym roku, nie zauważyłam znacznych podwyżek, teraz wszystko wydaje mi się prostsze, wiem czego się spodziewać. 
Przez ostatnie dziesięć dni nie było słońca, więc nie było również ciepłej wody. W mieszkaniach nie ma ogrzewania, są przyjemne chłodne latem, ale niestety również chłodne zimą. Najgorsza jest wilgoć, nie wyschnie pranie, ręczniki po myciu, klimatyzacja jest nieodzowna, żeby cokolwiek wysuszyć. Pierwsze,co oglądam w nowym miejscu, to, czy jest klima.
Mieszkania do wynajmu na sezon zimowy są do tego przygotowane. 
Planujemy tu zostać do końca roku, ale dotychczasowe doświadczenia nauczyły nas żyć tu i teraz, będzie co ma być.
Marzenia o podróży do Ubud są wciąż aktualne:).