środa, 24 listopada 2021

Kiedy słońce jest bogiem.

Tytuł jest parafrazą powieści Zenona Kosidowskiego pod tytułem: "Kiedy słońce było bogiem", jednej z moich ulubionych, czytanej z zapartym tchem. Kocham słońce, ciepło, wtedy wszystko, ale dosłownie wszystko wydaje się piękne, nawet moje odbicie w lustrze.
Będąc tu i teraz, czyli na Krecie pod koniec roku, słońce dla mnie jest naprawdę bogiem i nie chodzi tylko o to, że mogę korzystać wówczas z plaży. Nie, nie, chociaż znając mnie, trudno jest w to uwierzyć. Słońce na niebie, to ciepła woda w kranie. Kiedy robisz pranie? Wtedy kiedy potrzebujesz, ja śledzę prognozy pogody. Jeżeli będzie słoneczko, nawet za chmurką, ale będzie, zrywam ciuchy i piorę, bo mogę wywiesić na balkonie. Wieczorem, jeżeli nie wyschnie , wstawiam do mieszkania i rano tak samo mokre wystawiam ponownie, no jeżeli nie będzie padać. Rano wyskakuję na balkon i obserwuję , co robią moi greccy sąsiedzi, jeżeli starszy pan z domu obok wywiesza na balkon, to znaczy, że wie, że będzie pogodnie. Znaczy się już wiatr wystarczy.
Wczoraj nie chciało mi się umyć włosy, no i masz głupia babo problem, bo dziś ich również nie umyjesz. Niestety mój bóg się obraził i zakrył swoje świetliste oblicze, więc ciepłej wody nie ma....
Może jakieś ofiary mam złożyć, z tego co pamiętam z powieści Zenona Kosidowskiego, to ofiary musiały być krwawe....hmmm, no jest przy mnie jedna żywa istota....
Zastanawiacie się po co do prania ciepła woda, przecież do pralki zimna leci. Taaa.. ale jeszcze musi być pralka, hahahaha.
Piorę ręcznie, bo jak dałam właścicielce rzeczy do prania z własną kapsułką, to i tak wszystko wylądowało w ogólnym praniu hotelowym i waliło chlorem...
Zmieńmy lepiej temat.
Wisienka na torcie, czyli przygotowywanie posiłków.

Magia... Jestem w Europie w XXI wieku. W mieszkaniu mam coś takiego. To skomplikowane urządzenie skonstruowałam sama. Ten cudowny Thermomix , to niech się schowa. Moje jest tanie, skuteczne, proste w obsłudze, wariant dla 60+. Mała patelenka zawiera jarzynkę, druga patelnia danie główne, raz mięsne, raz bezmięsne, a trzecia patelnia, dopasowana idealnie jest przykrywką.
Czasem moja inteligencja mnie samą zaskakuje.
Myślę, że mogłabym wziąć udział w programie :"Nagi instynkt przetrwania" i myślę, że mogłabym go wygrać...
Naczytałam się mądrości i jestem jak najbardziej ciało pozytywna, więc paradowanie z listkiem figowym na dupie nie było by dla mnie problemem. Przynajmniej nie ma problemu z praniem ciuchów....
Dobra wiadomość: dziś przyszła właścicielka i będzie coś grzebane w łazience i podobno koniec z wodą na podłodze. Chociaż, to też miało dobre strony, bo siedząc na kiblu, jednocześnie moczysz nóżki..

środa, 17 listopada 2021

Paximadia - życie twarde jak chleb.


Reasumując, to teraz spędzam w Grecji czwarty miesiąc,  trzy miesiące w ubiegłym roku i będą dwa miesiące w tym roku.
Zeszłoroczne doświadczenia mieszkania na wsi i to jeszcze podczas twardego locdawnu, nauczyły nas omijać szerokim łukiem wieś, bo pięknymi widokami się nie najesz. Dlatego tym razem, zdecydowanie Chania, czego absolutnie nie żałuję. Mieszkam przy piaszczystej plaży, w każdej chwili mogę z buta iść do sklepu, do tawerny, do centrum miasta. Mieszkam w trzykondygnacyjnym budynku z windą, ale...we windzie zmieszczą się dwie szczupłe osoby, albo jedną z walizką. To w sumie nieistotne, bo już samo to, że jest winda wprawia w zachwyt. Mieszkanie trzeba suszyć, suszyć i jeszcze raz suszyć. Należy również opatentować sposób na wiecznie zalaną wodą łazienkę. Mam na szczęście ręczniki na zmianę, obkładam basenik prysznicowy, potem mokry ręcznik do suszenia. W ten sposób korzystając z toalety nie brodzę w wodzie stojącej na podłodze. Obowiązkowo trzeba otwierać okna, a gdy jest bardzo wilgotno na zewnątrz, trzeba włączyć klimę. Mam dywaniki pod łóżkiem i tu również trzeba je co drugi dzień rozłożyć do suszenia, bo są wilgotne. Wczoraj niebo zaciągnięte chmurami, więc nie ma ciepłej wody. Do mycia garów trzeba podgrzać, bo niestety nie ma czegoś takiego, jak elektryczne przepływowe podgrzewacze wody. Mam na szczęście duży gar, do którego wlewam gorącą wodę z czajnika, dolewam zimnej i z garem udaję się pod prysznic. Wiecie, jednak to wszystko jest pryszcz, bo najważniejsze jest, że papier toaletowy wrzucamy do kibelka!!! To jest tutaj naprawdę ekstraklasa. Pani właścicielka zadbała o odpowiednie rury. To jest naprawdę czad. 
Woda pitna jest obrzydliwa. Nie da się pić, chociaż i tak jest super, bo są wyspy, gdzie wody z kranu nie można używać do niczego poza myciem i praniem. Trzeba kupować butelkowaną albo zainwestować w filtry. Na Krecie woda zdatna jest do użytku,tyle tylko, że nie jest smaczna, delikatnie mówiąc.
Byłam kilka miesięcy w Azji, jedno co mnie martwiło, to czy będzie tam chleb. No był, jaki był, to był, ale był. Najsmaczniejszy był w Tajlandii. Oczywiście opinia jest taka, że Polacy, to tylko by żarli chleb, co jest głupie i szkodliwe dla zdrowia..taaa, bo najlepsza jest trawa i ryż. Otóż w Grecji chleb, to jest coś...jest ważny, nie obywa się bez niego żaden posiłek. Nie robi się kanapek, tylko chleb dojada do potrawy, kelner stawia jeden talerz z chlebem, pysznym chlebem zaznaczam i przeważnie się go rwie. Nawet jak zamawiałam musakę do domu, to było pytanie, czy chcę chleb, no chcę, bo nie chcę być niegrzeczna i odmówić czegoś tak ważnego dla Greków, oczywiście że zjem ten chleb, ale niekoniecznie do musaki, która jest tak sycąca, że nic do towarzystwa jej nie potrzeba.
Na zdjęciu ciekawostka, to jest tak zwany chleb Praximadia. Bardzo go lubię. Jest wypiekany skomplikowaną techniką. To długa tradycja. Był przeznaczony dla marynarzy, bo nigdy się nie zestarzeje. Dodawany jest teraz do sałatek, lekko trzeba pokruszyć, można skropić oliwą, ale jeżeli sałatka jest z sosem, to sam zmięknie. Ja go również dodaję do zupy.
To prawdopodobnie był kiedyś dom.
Naliczyłam trzy takie miejsca, w których kiedyś były zabudowania.
Życie w Grecji bywa twarde jak Praximadia, ale kiedy zaświeci słońce, ponownie staje się rajem

poniedziałek, 1 listopada 2021

Kreta - 2021

Jak pamiętacie siedemnastego grudnia 2020 roku wróciliśmy do Polski na trochę dłużej. Spędziliśmy piękną, śnieżną i mroźną zimę w Bydgoszczy. Śniegu nie było od kilku lat, więc to była spora niespodzianka, szczególnie dla Garrego. 
Potem przyszła wiosna i moja radość z każdego pojawiacego się listka. Latem trochę pojeździliśmy po Polsce. Pogoda dopisywała i nastroje również. Cały czas sprawdzaliśmy, gdzie i kiedy zostaną otwarte granice dla turystów. Pierwsza otworzyła się Europa. Oczywiście wymagane szczepienia. No to się zaszczepiliśmy. Niepożądany odczyn poszczepienny zgłosiłam tydzień po zastrzyku. Ręka jak zaczęła boleć, to nie przestała przez cztery miesiące. Leczenie farmakologiczne nie przynosiło rezultatu. Nastrój fatalny. Nie mam pretensji do nikogo, bo sama podjęłam decyzję, a w końcu skąd mają wiedzieć, jak to leczyć. W końcu ortopeda zadecydował o rehabilitacji prądem i krioterapia. Zabiegi zakończyłam przed wylotem na Kretę. Jest dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie, ale szczepić się żadnymi dawkami więcej nie mam zamiaru. Garry do teraz dochodzi do siebie. Rewolucja wymaga ofiar, jedno dobre, że żyjemy. 
17 października wylądowaliśmy w Chanii. 
Zdumienie odebrało nam mowę. Nikt niczego nie sprawdzał. Na lotnisku w Chanii, pan w mundurze, poganiał nas żwawo do wyjścia. Mieliśmy trzymać w ręce dokument o lokalizacji i machać nim. Nikt nie skanował kodu QR. O certyfikacie szczepienia nie wspomnę. Przed wejściem na pokład samolotu sprawdzano tylko bilety. Poziom zakażeń w Grecji jest dość wysoki, ale jakoś teraz ,to nie jest problem. 
Wynajęliśmy śliczny mały domek w centrum Chanii nad brzegiem morza.
Niestety nie można było przedłużyć najmu na dłużej.
Charakterystyczna stara zabudowa z kamienia, co zapewnia chłód w upalne dni. Wewnątrz również zachowanie.stare elementy architektury, czułam się tam cudownie i żal się było wyprowadzać.
Po krótkim pobycie w tym urokliwym miejscu, nadeszła pora na przeprowadzkę do Loutraki. 
W ślicznym domu Pauliny czekały na nas zwierzaki. Koty od razu przejęły nade mną kontrolę, natomiast nowy nabytek, piesek o imieniu Malczik walczył dwa dni. Potem dołączył do reszty bandy i rządził również kotami, co podobno wcześniej się nie zdarzało.
Widok z tarasu zachwycający, nawet dla mnie:)
Otoczenie domu również , szczególnie o tej porze roku.
Wewnątrz domu atmosfera pełna miłości i spokoju
Po powrocie właścicielki znowu wróciliśmy do Chanii. Miasto jest pełne śladów przeszłości, która w dużej mierze dotyczy trudnej historii konfliktów z Turcją.Port Wenecki, Meczet Janczarów, miasta portowe mają najbardziej ekscytująca historię, to tu odbywał się morski handel i to tu staczały się pierwsze działania wojenne. 
Wynajęliśmy mieszkanie przy samej plaży, w tym Chania jest podobna do Gdyni, bowiem plaża znajduje się w centrum miasta.

Ceny w sklepach podobne jak w ubiegłym roku, nie zauważyłam znacznych podwyżek, teraz wszystko wydaje mi się prostsze, wiem czego się spodziewać. 
Przez ostatnie dziesięć dni nie było słońca, więc nie było również ciepłej wody. W mieszkaniach nie ma ogrzewania, są przyjemne chłodne latem, ale niestety również chłodne zimą. Najgorsza jest wilgoć, nie wyschnie pranie, ręczniki po myciu, klimatyzacja jest nieodzowna, żeby cokolwiek wysuszyć. Pierwsze,co oglądam w nowym miejscu, to, czy jest klima.
Mieszkania do wynajmu na sezon zimowy są do tego przygotowane. 
Planujemy tu zostać do końca roku, ale dotychczasowe doświadczenia nauczyły nas żyć tu i teraz, będzie co ma być.
Marzenia o podróży do Ubud są wciąż aktualne:).

wtorek, 9 marca 2021

Podróże kształcą...

Sinabung - SumatraBali - Mt. AgungKiedy zaczęłam swoją podróż, byłam zielona jak szczypiorek. Mówi się, że mądrość przychodzi z wiekiem, ale to nabyte doświadczenie pozwala urosnąć naszej mądrości.Wszysto, co przeżyjemy, napełniania skarbonkę naszego umysłu, a kiedy odrobina talentu pozwala ją opróżnić i  inni mogą korzystać z naszego bogactwa, to jest to prawdziwa przyjemność dla dającego i odbierającego te dobra. Takich odczuć doznałam czytając esseje Garrego. Ponieważ mój angielski daleki jest od doskonałości, ale biorąc pod uwagę, że uczyłam się sama przez może pięć miesiący, co trochę mnie  rozgrzesza, przetłumaczyłam je i czytam z zapartym tchem. 
Postaram się wklejać je tutaj, żeby, kto ma na to ochotę, zanurzał się w indywidualnym świecie osobistych refleksji Garrego.
Zaczynam od esseju o wulkanach, bo kilka dni temu potężny Sinabung znowu miał coś do powiedzenia.

              Co się ostatnio dzieje z bogami wulkanów? - Pacific Ring of Fire się nagrzewa

przez

Garry Greenwood

 

O świcie balijski szaman rozpoczyna niebezpieczną wspinaczkę na Mt Agung. Jego misją jest ofiarowanie modlitw pokuty dla rozgniewanych bogów panujących na Bali i jej mieszkańcach. Kiedy dociera na szczyt, jakieś 3000 metrów później, Agung głośno narzeka. Dźwięk jest ogłuszający. Wyczuwając ich wielkie niezadowolenie i nieuchronną erupcję; starszy szaman odprawia zwyczajowe i ponadczasowe rytuały, a następnie pośpiesznie wycofuje się. Jest bardzo nieufny wobec tych Bogów i dobrze pamięta, jak w 1963 roku ponad 1500 miejscowych mieszkańców zginęło w wyniku ich ognistego gniewu. Tacy szamani nie są tu rzadkością i obecnie w Indonezji jest 129 aktywnych wulkanów.

Tymczasem jakieś 3000 kilometrów na zachód spędzam wakacje - ciesząc się ciszą i spokojem nad jeziorem Toba na północnej Sumatrze w Indonezji. To moja druga od tylu lat długoterminowa wizyta w tym wspaniałym jeziorze słodkowodnym. Jezioro ma 100 kilometrów długości, 30 kilometrów szerokości i około 900 metrów nad poziomem morza. Indonezja, a dokładniej Bali, stała się przez ostatnie kilka lat moim drugim domem.

Tego dnia o wschodzie słońca spoglądam na spokojne wody jeziora, tak jak robiłbym to każdego ranka. W końcu spojrzałem na północ, gdzie ku mojemu zdziwieniu widzę niezwykłą kolumnę chmur, jakieś 30 kilometrów po drugiej stronie jeziora i wznoszącą się w górę. Jestem zdumiony i zajmuje mi kilka minut, zanim zdam sobie sprawę, że to nie tylko puszysta biała chmura, ale wybuchający wulkan. Siedząc tam, w półmroku, na balkonie od strony jeziora, czuję się błogosławiony, że mogę być świadkiem tego wspaniałego i rzadkiego spektaklu: ciemniejsza strona mnie pyta, czy to również może być przekleństwo, gdy wkrótce dowiaduję się, że jestem świadkiem - przebudzenie góry Sinabung po 400 latach snu.
Mt Sinabung budzi się po 400 latach snu - po drugiej stronie jeziora Toba

Zarówno Agung, jak i Sinabung leżały w Pacific Ring of Fire : śmiercionośnym pierścieniu aktywności wulkanicznej i sejsmicznej, który rozciąga się na ponad 40 000 kilometrów, zaczynając od dna Nowej Zelandii; następnie kieruje się na północ przez Vanuatu, Nową Gwineę, przez archipelag indonezyjski, na północ przez Japonię, aż do Alaski, a następnie skręca na południe wzdłuż zachodniego wybrzeża Kanady, Stanów Zjednoczonych i aż do południowego Chile. To jest ogromne. Jest aktywny, gorący i jest domem dla 452 wulkanów (90% wulkanów na Ziemi). Ten esej odnosi się tylko do zachodnich regionów Pierścienia, ponieważ miałem wielkie szczęście podróżować, pracować i bawić się w tych regionach przez ponad pięć lat. Stał się moim drugim domem.
Góra Sinabung nad jeziorem Toba spowodowała obecnie ewakuację 30 000 osób i niekiedy zamyka ruchliwe międzynarodowe lotnisko w pobliżu Medan - miasta liczącego ponad 2 000 000 mieszkańców i znajdującego się zaledwie 50 kilometrów od góry Sinabung. Doniesienia prasowe opisują napady paniki wśród niektórych mieszkańców miast. Kiedy przejeżdżałem przez Medan, powiedziano mi, że miasto jest w stanie ostrzeżenia o trzęsieniu ziemi. Sinabung nie jest dużym wulkanem według indonezyjskich standardów, ale niektórzy obawiają się, że może to być zwiastunem czegoś bardziej złowrogiego, ponieważ jezioro Toba, sąsiadujące z miejscem, w którym znajduje się wulkan, jest największą na świecie kalderą wulkaniczną. To było tutaj 75 000 lat temu, kiedy seria wulkanów eksplodowała, tworząc masywny teraz wypełniony wodą krater - Jezioro Tobe. Naukowcy nazywają to wydarzenie katastrofą Tobaponieważ spowodował globalną wulkaniczną zimę trwającą 6–10 lat; po czym temperatura Ziemi spadła o 15 ° C i wpłynęła na globalne temperatury przez kolejne 1000 lat. Wielu naukowców uważa również, że w rezultacie populacja Ziemi zmniejszyła się do około 30 000 osób.

Przez resztę moich trzech tygodni nad jeziorem Mt Sinabung był w stanie rosnącej złości i ciągłej erupcji, a dla tych, którzy kochają wspaniały czerwony zachód słońca, jest to miejsce, w którym warto być.

Myślałem teraz, że 75 000 lat temu jest historią starożytną w ogólnym schemacie rzeczy, a podobne wielkie wydarzenia wulkaniczne należą do tej starożytnej historii.

Na południowym krańcu Sumatry, wciśnięta między nią a Jawę, leży mała, oszpecona wyspa, której wzrost rośnie na około metr miesięcznie. Nazywa się Anak Krakatoa - Syn Krakatoa. Ta wyspa była domem Mt Krakatoa, super wulkanu, który eksplodował w 1883 roku, w którym zginęło 36 000 miejscowej ludności. Eksplozja była równoważna ponad 10000 Hiroszimom i spowodowała przemieszczenie 45 kilometrów sześciennych gruzu. Region był pogrążony w całkowitej ciemności na trzy dni do 500 kilometrów dalej, a dźwięk eksplozji był słyszalny w Perth w zachodniej Australii, 3000 kilometrów dalej. Ponownie globalne temperatury spadły o 1-2 stopnie C przez pięć lat. Stale rosnący Syn Krakataa jest nadal aktywny, a jego ostatnia poważna erupcja miała miejsce w 2014 roku. Miejmy nadzieję, że nie jest to przypadek Like Father Like Son, albo że bogowie Krakatoa nie zostali jeszcze uspokojeni.
Około 200 kilometrów na wschód od wściekłej góry Agung na Bali leży indonezyjska wyspa Sumbawa, jeszcze nieodkryta przez masową turystykę. Ta piękna wyspa jest domem Mt Tombora - najbardziej śmiercionośnego wulkanu na świecie. Kiedy w 1815 r. Wybuchła Tombora, globalne temperatury spadły o 5 ° C, a na świecie nie było lata. Uprawy nie powiodły się na całej półkuli północnej, co doprowadziło do głodu, w wyniku którego zginęło ponad 100 000 ludzi, a także dziesiątki tysięcy lokalnych mieszkańców. Jego erupcja jest największą w zarejestrowanej historii, a 150 kilometrów sześciennych szczątków zostało wyrzuconych do atmosfery i okolic. Mt Tombora, aktywny wulkan niedawno ulepszony do Code Yellow alert, leży na tej samej linii uskoku, co wszystkie poprzednie wulkany, o których mowa w niniejszym dokumencie, a od 2011 roku na górze wciąż rejestruje się wzrastający poziom aktywności sejsmicznej.
Naukowcy twierdzą, że Pierścień Ognia eksploduje obecnie z 32 wulkanami, z których wiele tuzinów wykazuje niepokój lub niewielką aktywność oraz kilka silnych trzęsień ziemi. W zachodnich regionach Pierścienia Ognia (mój region) sejsmolodzy i wulkanolodzy otwarcie wyrażają swoje zaniepokojenie nagłym wzrostem i dotkliwością erupcji oraz aktywności trzęsienia ziemi wzdłuż większej części Pierścienia; od trzęsień ziemi w Nowej Zelandii, Tonga, Fidżi, Samoa i Tajwanie oraz erupcji wulkanów na Vanuatu, Nowej Gwinei, Japonii i całej Indonezji.

Niszczycielskie trzęsienie ziemi w marcu 2011 r. Tuż przy wschodnim wybrzeżu prefektury Fukushima w Japonii - najsilniejsze trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek odnotowano na naszej planecie, spowodowało śmiertelne tsunami, które nawiedziło wschodnie wybrzeże Japonii, zabijając około 25 000 ludzi. Mój syn i jego rodzina mieszkali i pracowali w dalekiej północno-wschodniej Japonii, na skraju zniszczonego przez tsunami obszaru, kiedy to uderzyło, a ja byłem tam wkrótce potem, aby pomóc im w różnych potrzebnych sprawach. Odwiedziłem wybrzeże tsunami, a obrazy zniszczeń, których byłem świadkiem z pierwszej ręki, pozostaną ze mną na zawsze. W związku z tym mam głęboki szacunek dla niesamowitej mocy sił natury.

Japonia jest domem dla 110 aktywnych wulkanów, co jest niezwykłe, ponieważ jest to tak mały kraj. Od czasu trzęsienia ziemi i tsunami w 2011 roku 47 z tych 110 aktywnych wulkanów nieoczekiwanie i dramatycznie zwiększyło swoją aktywność wulkaniczną, a najbardziej niepokojąco wysoka góra Fuji, najświętsza góra Japonii i siedziba bogów najwyższego poziomu, dudni tak głośno, że jej status został podwyższony. krytyczny, po 300 latach snu - jest przygotowany do wypluwania -powiedz naukowiec. To zaledwie 50 kilometrów od przedmieść Tokio. Niektórzy mówią, że bogowie są wściekli, ponieważ Japonia, będąca na styku czterech głównych płyt tektonicznych, ma najwyższy współczynnik elektrowni jądrowych w tak małym kraju na całej naszej planecie. Naród jest również poprzecinany niezliczonymi drobnymi liniami uskoków. Japonia ma 54 elektrownie jądrowe, z których 6 znajduje się na wybrzeżu tsunami, głównie w centrum Fukushimy: co może się nie udać?

Proste wyszukiwanie w Google ujawni te informacje oraz obawy i nagrania naukowców. 

Więc co się ostatnio dzieje z bogami?

Nie twierdzę, że potrafię czytać w Bożych myślach i wiedzieć, co Bogowie robią ostatnio, więc pozostawię to wątpliwe zadanie tym, którzy mają większe poczucie ważności; lub arogancja. Ale moje ostatnie doświadczenia i badania z pewnością dały mi wiele do przemyślenia. Z powodu tych doświadczeń i moich rozległych podróży przez różne regiony Ognistego Pierścienia, zdałem sobie sprawę, że to te same siły natury - jeśli trzeba, nazywajcie ich Bogami, które zarówno tworzą, jak i wpływają na życie na Ziemi. Ale tak jak ci Bogowie dają życie, tak i ci Bogowie mogą je odebrać.

 

Garry Greenwood

Styczeń 2018 r

poniedziałek, 1 lutego 2021

Minął rok.

                                              


                                                  Minął rok.

  Trudno w to uwierzyć, ale minął rok od naszej wędrówki. Covid wystawił nas na wielka próbę, bowiem wydłużył czas wspólnego życia. Dzień w dzień, tylko we dwoje, bez rodziny i znajomych. Można  nauczyć się siebie na pamięć.

Siedzę obecnie w pięknym mieszkaniu w Bydgoszczy i staram się podsumować ten szalony rok. 

Decyzja o powrocie do Polski zapadła jak zwykle błyskawicznie. Restrykcyjny lockdown w Grecji, utrudniający zwykłe życie przyspieszył termin powrotu do Polski, o dobre dwa miesiące. W planach była początkowo Anglia, ale sytuacja covidowa wymknęła się tam spod kontroli. Natomiast wieści dochodzące z Polski były pomyślne.W porównaniu z Kretą, gdzie obowiązywała godzina policyjna, przepustki na opuszczenie domu, wycofano większość autobusów kursujących między wsiami, Polska z otwartymi sklepami, bez potrzeby odbycia kwarantanny po przylocie, wydawała się najlepszym miejscem.

17 grudnia 2020 roku, po południu wylądowaliśmy w Warszawie, 18 grudnia przyjechaliśmy do Bydgoszczy, a 20 grudnia wynajęliśmy mieszkanie. Nawet jak dla mnie, trochę już zaprawionej w bojach, tempo zawrotne. Niespodziewanie, moje 65. urodziny i święta spędziliśmy z moją rodziną. Urządzanie mieszkania, wyposażenie w niezbędne rzeczy, bo właściwie po raz pierwszy nie było nawet jednego kubka i talerza, zajęło trochę czasu. Kiedy wszystko ogarnęłam z pomocą córek, można było wreszcie odpocząć.

Umówiliśmy się w Da Nang  pierwszego lutego 2020 roku. Dwoje obcych właściwie ludzi postanowiło przeżyć miłą przygodę. Zrobiło się z tego dziesięć miesięcy podróży, podczas której zwiedziliśmy sześć krajów na różnych kontynentach. Właściwie ten blog powinien się nazywać: "Podróże z koroną". W skrócie wyglądało, to tak:

- Wietnam              - 6 tygodni

- Sumatra               - 2 tygodnie

- Tajlandia              - 6 tygodni

- Niderlandy           - 6 tygodni

- Niemcy                 - 4 dni

- Kreta                     - 3 miesiące

Najbardziej tęsknię za Lake Toba na Sumatrze, za wspaniałym klimatem, przecudną roślinnością. Za zwierzętami nie tak bardzo. Małpy, warany i żuki wielkości piłki tenisowej, to nie moja bajka. Jest jeszcze jedno miejsce w Indonezji, które pragnę zobaczyć : Ubud. Będzie to możliwe w 2021 roku? Na razie mamy w planach od kwietnia ruszyć po Polsce. Koniecznie Wrocław, i Kraków, na pewno Poznań i Warszawa. Jeśli zdrowie dopisze, to pewnie się uda.

W roku 2020 odeszły bliskie mi osoby. W lipcu moja przyjaciółka Bożena, z którą znałyśmy się od 1960 roku, a która bardzo mi kibicowała i utwierdzała w słuszności podjętej decyzji oraz w grudniu odeszła Bev, którą poznaliśmy w Wietnamie i mieliśmy plany, żeby spotkać się ponownie w Hoi An. Nie umarły na cowid, tylko na raka.

Musimy się uzbroić w cierpliwość. Europa się gotuje, Indonezja zamknięta, Australia nieosiągalna, przynajmniej  dla mnie. Nie ma możliwości uzyskania wizy.

Życie w Polsce powoli się normuje, od dziś otwarte muzea i galerie. Będzie, co ma być. Ufam mężczyźnie, który zabrał mnie na pokład swojej łodzi życia, to on jest sterem, żeglarzem i okrętem. 

Bierzemy wszystko, co podaruje nam los .Co jest nam pisane? Tego nie wie nikt oprócz piszącego scenariusz naszego życia. Będzie, co ma być....