piątek, 23 października 2020

Maleme

Zjechaliśmy z gór i słyszę kojący szum morza. Mieszkanie jest piękne, widok oszałamiający, no i ten odgłos uderzających o brzeg fal. Trzy pierwsze dni padał deszcz, a właściwie, to był armageddon. Pierwszy raz spotkałam się że zjawiskiem wiecznej burzy. Przez dobę grzmiało i błyskało, a błyskawice były oślepiające. Morze oszalało i miało się wrażenie, że w pobliżu przejeżdżają z dużą prędkością pociągi. Pojawił się również grad, co spowodowało, że nagle zrobiło się swojsko, bo przecież, to częste zjawisko w Polsce, podczas zmian frontu atmosferycznego. Od dziś powraca letnia aura, co napawa mnie optymizmem. Temperatura wraca do poziomu 26 °C, świeci słońce i znowu nad nami cudowny błękit nieba. Cierpliwie jeździmy do Chanii autobusem, zapuszczamy się w coraz nowe miejsca, ale zawsze wracamy do portu, bo to dla nas chyba najładniejsza część miasta. Uwielbiam wąskie uliczki, z niezliczoną ilością straganów oraz małych restauracji, ale podobno za dwa tygodnie większość z nich będzie zamknięta. Jeżeli chcesz coś kupić, ale nie w markecie, to przede wszystkim należy się dowiedzieć o czasie sjesty, bo większość sklepów jest przez kilka godzin zamknięta w ciągu dnia i ponownie otwierają się późnym popołudniem i czynne są nawet do 23. Dotyczy to również aptek, dlatego wyjeżdżamy rano, żeby około 10 być w mieście, a na czas sjesty wrócić do domu. Podoba sytuacja była również w Wietnamie, ale tam właściciel sklepu, spuszczał zasłonkę przed wejściem i na macie kładł się na podłogę, a wystawiony na zewnątrz towar pozostawał, nic nie było schowane. Też musiałam ogarnąć godziny, bo raz wybrałam się w dość dużym upale w samo południe i wróciłam z pustą torbą. Kiedy nie jesteś na wczasach, gdzie jedynym zmartwieniem jest pilnowanie godzin posiłków, a  Ty żeby napełnić brzuch, musisz to wypełnienie samemu przygotować, szybko nauczysz się miejscowych zwyczajów. Czy po kilku miesiącach pobytu w różnych częściach świata chciałabym popłynąć wycieczkowcem po morzach i oceanach? Nie. Czy wszędzie smakuje mi regionalne jedzenie, a nie mam możliwości zamówienia z karty zachodniego posiłku? Nie. Brakuje mi przypraw dostępnych w Polsce, przede wszystkim majeranku, koperku i pietruszki. Przygotowuję posiłki w domu, więc staram się komponować z dostępnych rzeczy znajome smaki, co nie znaczy, że nie jemy lokalnych dań. Ja oczywiście nie wszystko, bo nie jem owoców morza, ale bardzo mi smakują takie tutejsze gołąbki, czyli farsz z kaszy w liściach winogron. 
Ostatnia kąpiel Garrego w morzu, które jest krystalicznie czyste.
Morze Południowo Chińskie, w którym kąpałam się w lutym tego roku, było bardzo ciepłe, ale mętne jak nasz Bałtyk, natomiast tutaj klarowność wody jest zdumiewająca. 
Nieprawdopodobne jest, jak przypadkowe decyzję, które zapewnie tylko nam wydają się przypadkowe, wpływają na nasze życie. Kiedy wstąpiliśmy do galerii w Meczecie Janczarów w Chanii, zupełnie przypadkowo:) poznaliśmy autorkę cudownych obrazów Renatę Płonkę i było to zauroczenie od pierwszego wejrzenia, które zaowocowało sympatyczną znajomością i każde kolejne spotkanie sprawia ogromną radość. 
Troskliwa Paulina dba o parę szalonych, mocno dojrzałych osób, dostarcza koce, nawet elektryczne, żeby nas bardziej nie pokręciło, aniżeli już jesteśmy pokręceni. Oczywiście, zgodnie z tradycją, musiałam się pochorować. W zasadzie w każdym z krajów zaliczyłam wpadkę. Zapalenie pęcherza przywlokłam z Sumatry i dowiozłam do Tajlandii, gdzie na nogi postawił mnie rewelacyjny antybiotyk. W Amsterdamie, żeby nie było, czułam się dobrze, mogłam pić wodę z kranu, nie musiałam sprawdzać, jakich szczepień mi brakuje w mojej książeczce, bo to Europa, więc spoko. No nie było spoko, bo w biały dzień, zupełnie trzeźwa, bez konsumowania zielonej roślinki, dostępnej na każdym kroku, wyłożyłam się na środku ruchliwej ulicy. Kolano przypominało garb wielbłąda. Dwa tygodnie z okładami z lodu i na środkach przeciwbólowych. O dziwo nogą sprawna. No i witamy w Grecji. Trzy tygodnie spokoju. Pewnej nocy budzi mnie koszmarny ból brzucha. W pierwszej chwili do głowy przyszła niedorzeczna myśl, że uczestniczę na żywo w programie"Ciąża z zaskoczenia", który bardzo lubiłam oglądać na TLC i zaczęłam rodzić. W krótkich przerwach między bólem, przyszła do głowy, bardziej dorzeczna myśl, że nie mogę być drugą biblijną Sarą, takie rzeczy, chyba zdarzają się raz, podobnie jak poród dziewicy. W momencie zgłaszania o potrzebie karetki, ból ustąpił. Wracałam do życia, bo sądziłam, że się z nim żegnam, a na drugi dzień czułam się jakby mnie przejechał tir i jakimś cudem przeżyłam. Nie wiem ile jeszcze podróży przed nami, nie wiem, co jeszcze głupiego mi się przydarzy, nie wiem długo Garry, to będzie znosił, czy mnie nie spakuje i nie wyśle przesyłką kurierską do Polski.
Obcowanie ze mną przypomina życie na wulkanie, ale Garry uwielbia wulkany....

niedziela, 11 października 2020

Życie w Loutraki.

Mieszkamy w pięknym domu w górach. Pod nieobecność właścicielki Pauliny Młynarskiej opiekujemy się zwierzętami i domem.Roztacza się cudny widok na góry i morze. Budzą nas niesamowite wschody słońca, a temperatura wciąż jest około
30 °C. Na szczęście mamy do dyspozycji samochód, bowiem trzeba zjechać z tych gór, żeby kupić coś do jedzenia.  Tutaj nie ma nic oprócz gajów oliwnych, winnic i pomarańczy. Domy w najbliższym sąsiedztwie są puste, turystyka trochę kuleje że względu na Covid, ale miasto Chania tętni życiem, nie odczuwa się skutków pandemii. Sklepy są dobrze zaopatrzone, nawet te małe, no i jest Lidl, co skutkuje tańszymi zakupami. Zwierzaki, to dwa urocze koty i szalony pies.Sielanka jak na zdjęciach, to dla opiekunów ulotne chwile:).
Staramy się jak najlepiej poznać okolice, korzystać z komunikacji, penetrować małe sklepy, których jest sporo, a co najważniejsze, to że markety są otwarte również w niedzielę, nie ma więc presji, że sobota, to ostatni dzień i koniecznie trzeba się wybrać na zakupy, nawet jak nie za bardzo masz ochotę. Prywatne piekarnie, które pieką bardzo dobre chleby, również są otwarte w niedzielę.
Kiedy wybierałam się do Wietnamu, straszono jakimiś morderczymi komarami, na które nie działają dostępne w Polsce środki, więc zaopatrzyłam się w te skuteczne. Komara nie widziałam ani nie słyszałam, zarówno w Azji jak i Indonezji. Natomiast w Grecji.....koszmar. Nikt nie uprzedził, że będzie się działo. Na szczęście w sklepach jest w bród środków na te uciążliwe insekty, które są trochę mniejsze od naszych, inaczej bzyczą i potrafią tak bzyczeć przez godzinę, zanim dziabną. Przez tydzień goiło mi się takie dziabnięcie, a uciążliwe swędzenie koił Voltaren, który nam zawsze w walizce. Wybierasz się do Grecji, przygotuj się na towarzystwo komarów. Następna niespodzianka, o której nigdzie, ale to nigdzie nie przeczytałam czekała na w łazience. Na ścianie, nad papierem toaletowym, tabliczka z zakazem wrzucania tegoż , niezbędnego atrybutu do muszli klozetowej. Do tego celu służy pojemniczek... Tak więc, bakterie coli są wszędzie, na ręcznikach, szczoteczce do zębów, to się chyba nazywa odporność stada, mam nadzieję, że ją nabyłam

sobota, 3 października 2020

Mija tydzień...

Dziś mija tydzień jak tu zawitaliśmy. Wrażeń moc, przede wszystkim serdeczne podziękowania dla Pauliny Młynarskiej za serdeczne przyjęcie 😘. Zwierzęta przyjęły nas życzliwie.Widok oszołomił. Wieczorna kolacja w  w pięknym miejscu.
Chania, to cudne miasto. Teraz spędzimy kilka tygodni w Loutraki, w górach. Pogoda nas rozpieszcza, jest cudownie ciepło, wciąż trwa lato...