piątek, 22 maja 2020
Uroki Amsterdamu
Restauratorzy wykładają poduszki żeby można było wygodnie usiąść, w słoneczny dzień nabrzeża kanałów okupują ludzie, rowery są parkowane wszędzie gdzie się da, urocze wąskie uliczki
Tajemnica przyzwyczajenia
Ja Europejka, Polka z domieszką francuskiej krwi, która pierwszy raz opuściła Europę w 65 roku życia z zadziwiającą łatwością asymiluję się w zupełnie odmiennych stanach ducha i materii. Pokochałam Wietnam, zachwyciłam się Sumatrą, zdumiałam Tajlandią i oczarowałam Amsterdamem. Podobno starych drzew się nie przesadza, ale mnie to nie dotyczy. Chętnie bym wrosła w Holandię, gdyby to było możliwe. Dom jest tam, gdzie czujesz się dobrze ze sobą, obojętnie pod jakim niebem. Mając u boku człowieka, który myśli tak samo, czuje tak samo, można stworzyć Krainę Czarów i być Alicją nie narażając się na śmieszność. To ważne i bezpieczne i na szczęście nie zależne od wieku.
Amsterdam jest kosmopolityczny, na ulicy dominuje angielski, często słychać język polski, a z taką różnorodnością ras ludzkich spotykam się poraz pierwszy, co zważywszy na mój brak doświadczenia w tej materii, nie jest dziwne.
Pierwszy raz widzę, jak w naturalny i bezpośredni sposób mieszkańcy tego miasta przenoszą swoje rodzinne życie na ulicę i na początku pobytu, bardzo mnie to dziwiło. Między godziną 17 a 18 na stolikach przed domami spożywa się posiłek z obowiązkową butelką wina, no i piwo też musi być. Jeżeli jest ciepło, to wzdłuż kanałów, na trawnikach jest pełno jedzących i pijących alkohol i nie jest to zabronione, co w Polsce groziłoby mandatem. Nie wspomnę już o paleniu zakazanego owocu, bo to jest zapewne dozwolone jedynie w Holandii:). Domy na wodzie mnie totalnie urzekły i z lekką zazdrością, zachowując ostrożność, by nie okazać się totalnym intruzem zaglądam nieśmiało do środka. Rozmawiałam z Półką, która ma tutaj sklep z polskimi wyrobami artystycznymi. Powiedziała, że to jest najlepsze miejsce do życia. Zgadzam się z tym całkowicie.
Będziemy tutaj jeszcze jakiś czas, co potem? Nie wiem. To właśnie jest wolność. Wolność jest w nas.
sobota, 16 maja 2020
Minęły już dwa tygodnie..
Dzisiaj mijają dwa tygodnie, jak przylecieliśmy do Holandii, a konkretnie do Amsterdamu. Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale z Garrym nie zna się, ani dnia, ani godziny, co muszę szczerze przyznać, bardzo mi odpowiada. Po czterech miesiącach podróżowania nauczyłam się sprawnie pakować walizkę:). Miałam ogromne szczęście, że ten cały spektakl Cyrku Korona oglądałam tylko w tv , a nie odczułam tego na własnej skórze. Nic nas nie zatrzymało i w ciągu czterech miesięcy byliśmy w czterech krajach. Rozumiem, że trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Przeciskaliśmy się przez zamykające się drzwi i jechaliśmy dalej, kiedy to było tylko możliwe. Dwoje doprawdy mocno dojrzałych ludzi przemieszczało się wbrew powszechnym opiniom i nakazom. Podobno powinniśmy nie żyć od trzech miesięcy, ale zapewniam, że nie jesteśmy zonbiakami. Nie twierdzę, że każdy powinien tak robić, ani nas naśladować, to tylko moje doświadczenia, ale nie żałuję ani jednego dnia. Poznałam na Sumatrze cudowną kobietę - Nancy, czytam cierpliwie jej bloga i zachwycam się każdym słowem. Uświadomiłam sobie, że znalazłam właściwy dla siebie dom, ten dom, to moja 20 kg walizka. Zrozumiałam, to , kiedy Nancy pokazała mi dwa czarne kontenerki, mówiąc: to jest moja kuchnia... Jestem Nomadem? Może. Może wskazywało na to moje nieustanne przestawianie mebli w domach, które miałam, minimalistyczny status ruchu. Jestem stara, nie znaczy, to że jestem mądra, po prostu więcej widziałam, więcej słyszałam i miałam więcej czasu na zrozumienie swojego jestestwa. Dzięki Bogu, że dostałam ten czas..
Amsterdam, to piękne miasto z cudownie zabawną zabudową, złożoną z nieprawdopodobnie krzywych domów. Ulice poprzecinane kanałami z przerzuconym nad nimi mostami. Po wąskich uliczkach jeżdżą tramwaje, co przypomina mi dawną Bydgoszcz, kiedy to tramwaj jeździł ulicą Długą. Tu na szczęście czas się zatrzymał i można oddychać cudowną atmosferą symbiozy starego z nowym.
wtorek, 5 maja 2020
niedziela, 3 maja 2020
Amsterdam
No i się zadziało. Właściwie nie wiem, jak i kiedy zapadła decyzja o wyjeździe z Bangkoku. Jak zwykle Garry oświadcza: lecimy do... Amsterdamu... pojutrze... zaczynam się pakować. Bilety kupione. Wbrew temu, co podają media, samoloty latają, a lotniska nie są zamknięte na cztery spusty. Lecimy liniami KLM - Królewskie Towarzystwo Lotnicze. Samolot i obsługa zgodna z nazwą linii. Jestem w szoku, już trochę polatałam i dotąd moim faworytem był Qatar. Teraz KLM zajmuje pierwsze miejsce. Na siedzeniu czekały na nas worki pełne smakowitości, które jemy już drugi dzień, a i tak dostaliśmy ciepły, pyszny posiłek. Najlepsze jest, to że 11 godzin lotu nie jest problemem, a pamiętam, jak bardzo się obawiałam lotu do Wietnamu, teraz chce mi się śmiać z tego. Miałam dostać zakrzepicy, a zmiany czasu odchorować przez tydzień...no cóż, nic nie mam do powiedzenia w tym temacie.
Samolot był pełen, żadnych odstępów między pasażerami, jedynie stewardzi w maskach. Amsterdam przywitał nas deszczem, pomyślałam: witaj Europo. Koniec z ciepłem i słonecznymi dniami. Była 6 rano, lotnisko senne i ciche. Żadnego mierzenia temperatury, zmierzamy do punktów kontroli dokumentów. Niespodzianka! Obsługuje nas automat, wsuwam paszport, staję twarzą do kamery bez maski i okularów, klik, paszport wyjeżdża i po wszystkim. Jesteśmy w Holandii. Patrzymy na siebie z lekkim niedowierzaniem, to już po wszystkim?? Jesteśmy wolni?? Jak to możliwe? Mały hotel w centrum miasta. Senna atmosfera, ale to dobrze, kochamy spokój.
Popołudniem idziemy do miasta, jesteśmy zachwyceni. To, co widzę jest lepsze od tego, co sobie wyobrażałam. Amsterdam jest piękny. Jest maj, drzewa są zielone, kwitną kwiaty, świeci słońce. Tutaj nie nosi się masek, no i oczywiście reszta świata, to ostro krytykuje i prorokuje, że wszyscy tu umrą, właściwie, to prawda, bo na pewno wszyscy umrzemy. Atmosfera jest super, jest gwarnie, wesoło, teraz słyszę, jak ktoś gra na saksie. Wreszcie zjedliśmy zachodnie jedzenie, czyli kanapkę z Subway, która smakowała jak super obiad w wypasionej restauracji.
To była bardzo dobra decyzja z przejazdem tutaj. Jaka będzie następna, tego nie wie nikt.
Mam znowu problem ze wstawianiem zdjęć, ale będę próbować:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)