Najtrudniej zacząć, zacząć na nowo
żyć. Po latach stagnacji i rezygnacji z samej siebie. Ze swoich
emocji, uczuć i lęków. Tak..lęków też, bo czasami lęk staje
się naszym fałszywym przyjacielem..Wydaje się,że nas chroni, a on
tymczasem ogranicza, oblepia skorupą fobii.
Zacząć na nowo żyć...na nowo
kochać? Na nowo się ośmieszyć? Zaryzykować? Gdzie jest granica
wieku? Może jej nie ma wcale, może wszelkie granice są tylko w
nas?
Jednak wyjeżdżam.
Skończyłam właśnie 64 lata i
zaczynam żyć, nawet nie od nowa, tylko zupełnie inaczej. Pierwszy
raz nie jestem sama, zarówno psychicznie jak i fizycznie..Dziwne
uczucie..Uzgadniać z drugim człowiekiem swoje życiowe
plany..Trochę się dostosować i trochę szukać kompromisów.
Całkiem przyjemne uczucie – nie trzeba decydować samemu.
Komfortowa strona życia, która była dla mnie dotąd lądem
nieznanym. A wszystko zaczęło się od komentarza pod postem na
Fb...Tak poznałam Garrego. Uroczy mężczyzna z dalekiej Australii
postanowił poznać mnie osobiście i po prostu
przyjechał...Pokazałam mu kawałek Polski, a teraz on zabiera mnie
w podróż po Azji.1 lutego 2020 roku spotkamy się w ...Wietnamie.
Właśnie skończyłam 64 lata, nie mam posiadam niczego oprócz
marzeń ukrytych głęboko i pasji nie zrealizowanych, a jednak teraz
czuję się jak Alicja po drugiej stronie lustra...